-Hej... -chyba chciał coś jeszcze powiedzieć, lecz przerwałam mu. Nie chciałam go słuchać ani widzieć, szczególnie tej zdziry, to pewnie jego nowa dziewczyna.
-Hej, tak też się cieszę. Teraz do rzeczy, bo po ostatnim razie nie mam ochoty z TOBĄ rozmawiać. -trochę skłamałam. Podkreśliłam przed ostatnie słowo, chyba się domyślił że nie chodzi tu o niego, tylko o nią...
-Okej, jak chcesz. Chciałem ci powiedzieć że wyprowadzam się. Wracam do Polski, ty jak byłaś mała przeprowadziliśmy się do Londynu, a ja chcę by moje drugie dziecko całkowicie wychowało się w Polsce. -On wyjeżdża?! Zostawia mnie?! Drugie dziecko?! Zmienił się, zostawia mnie jak moją matkę. Będzie miał dziecko z tą dziwko. Ja... ja już nie chcę go znać. Jak chcę to niech wypierdala, droga wolna!
-Dobra, wyjedź sobie z tą eh szkoda słów. Rozumiem że już sobie poukładałeś życie, zostawiasz mnie i pewnie już nie myślisz o mamie. Nie widziałam cię już bardzo dawno przy jej grobie. Rób jak chcesz, ale jak wyjedziesz to nie wracaj... Nie chcę cię widzieć... -cały czas mówiłam spokojnie, ale łzy spływały dość szybko po moich policzka, jedna za drugą. Odwróciłam się i jak najszybciej udałam się w stronę domu.
*
Siedziałam zamknięta w pokoju już od jakiejś godziny. Przytulałam się do poduszki rozmyślając. Z rodziny miałam tylko jego, ponieważ babcie, ciocie wszyscy w Polsce. Muszę się ogarnąć.Ostatnio wszystko mnie zasmuca. Trudno, żyje się dalej. Wyszłam z pokoju i trafiłam prosto do łazienki, ponieważ mój widok mnie przerażał. Zeszłam na dół i zrobiłam sobie herbatę. Zadzwoniłam do Cami, nie odbierała. Zrobiłam to chyba z cztery razy, lecz za każdym razem nic. Było dość późno, zegarek wskazywał 21.06. Harrego nie było, napisał, że będzie po południu. Dobra nie ważne, zadzwoni.
*
Obudził mnie jakiś trzask, wstając z łóżka spojrzałam jeszcze tylko na telefon. Trzecia w nocy, super. Szybko pobiegłam na dół i zobaczyłam kompletnie pijanego Harrego. Chciałam się go zapytać gdzie był, co robił, lecz był w takim stanie że szkoda gadać. Miałam w głowie pełno myśli, ale nigdy się go nie pytałam o nic, ponieważ wtedy po prostu myślał ż jest mi to obojętne i nie robił tego więcej, jakby chciał wzbudzić zazdrość, zainteresowanie.
-Jak miło, zjawiłeś się. -powiedziałam ironicznym uśmieszkiem.
-Kosdhkdfhchanie -zaczął się do mnie przybliżać i mamrotał coś kompletnie nie zrozumiale. Dotykał mnie rękoma pod bluzką, a ja zupełnie nie miałam na to ochoty, chciałam iść spać, w końcu był środek nocy.
-Hazz przestań, nie mam ochoty, z resztą jesteś pijany -oznajmiłam mając nadzieję że da mi spokój i położy się grzecznie spać.
-JA bhęde dfecyowac co bedziesz robisc, jasne? -był trochę agresywny i ledwo zrozumialny , przestraszyłam się lekko ale nie dałam się.
-Harry, proszę daj mi spać i najlepiej sam się też połóż. -starałam się mówić jak najbardziej spokojnie.
-Albo bedziesz robfila co ci kaze albo zle sie to dla ciebie skontsy.
-Nie masz prawa mi rozkazywać! -po ty słowach on wziął swoją ręką mocną uderzył w mój policzek. Bolało, bardzo bolało. Nie wierzę .

Kiedyś już to robiłam i do tej pory mam blizny, po odejściu mamy. Nie robię tego, by ktoś to zauważył więc nie mam zamiary robić tego na rękach. Powoli lecz głęboko wbijałam ostrze robiąc kreski na nogach , a później na brzuchu. Już nie miałam sił na nic, więc wyrzuciłam kawałek metalu do małego śmietniczka i udałam się pod letni prysznic. Głośne dźwięki ustały więc albo zasnął pod drzwiami albo poszedł do sypialni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz