Wytarłam sie suchym ręcznikiem i wróciłam w swoją piżamę. Przekręciłam cicho zamek i powoli otwierałam drzwi. Przeszłam się po korytarzu i w uchylonych drzwiach od sypialni ujrzałam chrapiącego loczka. Udałam się do gościnnego, ponieważ bałam się że go obudzę a ani nie chcę z nim teraz rozmawiać ani budzić się przy nim. Pościeliłam łóżko i na wszelki wypadek zakluczyłam pokój. Ułożyłam się wygodnie i próbowałam zasnąć myśląc o tym wydarzeniu i co chwila spoglądając na pocięte ciało.
*
Byłam już w kuchni i robiłam sobie kawę gdy nagle ktoś wszedł do kuchni. Chciał się do mnie przytulić lecz go odepchnęłam.
*
Byłam już w kuchni i robiłam sobie kawę gdy nagle ktoś wszedł do kuchni. Chciał się do mnie przytulić lecz go odepchnęłam.

-Co się stało? I o której wczoraj wróciłem? -Nie pamiętał nic kompletnie, spodziewałam się tego.
-Po południu -nie uwierzył, to raczej logiczne. Przypomniałam sobie wtedy ten liścik.
-A tak serio? -chyba bolała go głowa bo ciągle podpierał ją ręką.
-Po 3 -powiedziałam to zupełnie obojętnie, nie spoglądając na niego
-Po 3 -powiedziałam to zupełnie obojętnie, nie spoglądając na niego
.-A czemu jesteś na mnie zła? -On serio nie wiedział i do tego zrobił takie słodkie oczy. Jezu, nie nie wybaczę mu, przegiął ostro.
-Nie nic. -Odpowiedziałam odwracając się do niego bokiem. Z jego miny można było wyczytać niedowierzenie, strach i przeprosiny. Ale nie zrobiłam sobie z tego nic, po prostu wróciłam do poprzedniej pozycji tak by nie widział już tego siniaka na policzku.
-Tto...t-to ja? -Tak jakbym olała jego pytanie nic nie mówiąc. Nie było to proste, ponieważ przypomniałam sobie całą tą sytuację. Odwróciłam się do niego tyłem, ale chyba zdążył zauważyć łzę.
-Naprawdę? Jak ja mogłem, jestem debilem, dupkiem skurwysynem. Jezu, Nadine przepraszam ja...
-Co? Nie chciałeś, byłeś pijany, tak tłumacz się bo ja nie mam pojęcia , alkohol cię nie usprawiedliwia. Z resztą już nie ważne, stało się...
-Ty mi wybaczasz? Tak po prostu? Przecież ja cię uderzyłem, rozumiesz? Ja nawet sam sobie bym nie wybaczył...
-Słusznie. Wybaczam ci bo cię Kocham ale ja nie zapomnę tego, nigdy.
-Ja też cię Kocham, nawet nie wiesz jak bardzo
-Owszem wiem, uświadomiłeś mi to. -Znów ta cholerna słona woda. Nie chciałam stać tam dalej więc pobiegłam szybko na górę i zamknęłam się w pokoju. Skuliłam się w kącie i kontynuowałam płacz. Usłyszałam kroki, zaraz po chwili pukanie i prośby o wpuszczenie. Nie chciałam go widzieć więc sięgnęłam po telefon i wybrałam numer Cami. Znów nie odbiera, co się z nią dzieję. Coś źle zrobiłam? Przejdę się do niej później. Jeździłam palcem po swoich ranach na nogach, podwijając spodnie. Moje nogi, brzuch wyglądały tragicznie. Nie na słowa by opisać to lepiej. Przerwał mi tą chwilę Harry który właśnie wszedł do pokoju. Chyba zdążyłam dosyć szybko zasłonić odkryte miejsca. Przypomniałam sobie że mamy dwa klucze do tego pokoju.
-Proszę cię porozmawiaj ze mn...zaraz czy to, ty znów to zrobiłaś prawda? -Patrzył na mnie załamany, po czym jedna kropla wypłynęła z jego oka. Nie wiem dlaczego ale z powrotem odsłoniłam te miejsca i znów wędrował po nich mój palec, zachowałam się tak jakby jego tu nie było.
-Nie nic. -Odpowiedziałam odwracając się do niego bokiem. Z jego miny można było wyczytać niedowierzenie, strach i przeprosiny. Ale nie zrobiłam sobie z tego nic, po prostu wróciłam do poprzedniej pozycji tak by nie widział już tego siniaka na policzku.
-Tto...t-to ja? -Tak jakbym olała jego pytanie nic nie mówiąc. Nie było to proste, ponieważ przypomniałam sobie całą tą sytuację. Odwróciłam się do niego tyłem, ale chyba zdążył zauważyć łzę.
-Naprawdę? Jak ja mogłem, jestem debilem, dupkiem skurwysynem. Jezu, Nadine przepraszam ja...
-Co? Nie chciałeś, byłeś pijany, tak tłumacz się bo ja nie mam pojęcia , alkohol cię nie usprawiedliwia. Z resztą już nie ważne, stało się...
-Ty mi wybaczasz? Tak po prostu? Przecież ja cię uderzyłem, rozumiesz? Ja nawet sam sobie bym nie wybaczył...
-Słusznie. Wybaczam ci bo cię Kocham ale ja nie zapomnę tego, nigdy.
-Ja też cię Kocham, nawet nie wiesz jak bardzo
-Owszem wiem, uświadomiłeś mi to. -Znów ta cholerna słona woda. Nie chciałam stać tam dalej więc pobiegłam szybko na górę i zamknęłam się w pokoju. Skuliłam się w kącie i kontynuowałam płacz. Usłyszałam kroki, zaraz po chwili pukanie i prośby o wpuszczenie. Nie chciałam go widzieć więc sięgnęłam po telefon i wybrałam numer Cami. Znów nie odbiera, co się z nią dzieję. Coś źle zrobiłam? Przejdę się do niej później. Jeździłam palcem po swoich ranach na nogach, podwijając spodnie. Moje nogi, brzuch wyglądały tragicznie. Nie na słowa by opisać to lepiej. Przerwał mi tą chwilę Harry który właśnie wszedł do pokoju. Chyba zdążyłam dosyć szybko zasłonić odkryte miejsca. Przypomniałam sobie że mamy dwa klucze do tego pokoju.
-Proszę cię porozmawiaj ze mn...zaraz czy to, ty znów to zrobiłaś prawda? -Patrzył na mnie załamany, po czym jedna kropla wypłynęła z jego oka. Nie wiem dlaczego ale z powrotem odsłoniłam te miejsca i znów wędrował po nich mój palec, zachowałam się tak jakby jego tu nie było.
-Nadine, proszę. Ja wiem jestem cholernym dupkiem i bardzo cię za to przepraszam, ale.obiecałaś mi że już więcej tego nie zrobisz.
-Ty też mi obiecałeś że nic podobnego się nie powtórzy. -Mój głos coraz bardziej się łamał.
-Ja nie wiem co mam ci powiedzieć. Ile razy mam cię jeszcze przeprosić Nadie... Niszczysz tylko swoje ciało
-Ty też je zniszczyłeś Harry. Jeśli to dla ciebie taka łaska to nie przepraszaj, nikt ci nie każe. Mógłbyś jeszcze raz obiecać że to się nie powtórzy i tak dalej. Tylko pamiętaj że to jest ostatnia szansa, że jak to się powtórzy, ja odejdę. -Znów rozryczałam się jak małe dziecko. On przytulił mnie do siebie mocno i obiecał że się nie powtórzy. Ja bez niego nie przeżyje ani dnia, ale z takim zachowaniem to nie dziękuję.
Wstałam jak gdyby nigdy nic. Poszłam do łazienki, ogarnęłam swój wygląd i ubrałam się w codzienne ciuchy. Wychodząc krzyknęłam jeszcze wychodzę, i poszłam.
*
-Ty też mi obiecałeś że nic podobnego się nie powtórzy. -Mój głos coraz bardziej się łamał.
-Ja nie wiem co mam ci powiedzieć. Ile razy mam cię jeszcze przeprosić Nadie... Niszczysz tylko swoje ciało
-Ty też je zniszczyłeś Harry. Jeśli to dla ciebie taka łaska to nie przepraszaj, nikt ci nie każe. Mógłbyś jeszcze raz obiecać że to się nie powtórzy i tak dalej. Tylko pamiętaj że to jest ostatnia szansa, że jak to się powtórzy, ja odejdę. -Znów rozryczałam się jak małe dziecko. On przytulił mnie do siebie mocno i obiecał że się nie powtórzy. Ja bez niego nie przeżyje ani dnia, ale z takim zachowaniem to nie dziękuję.
Wstałam jak gdyby nigdy nic. Poszłam do łazienki, ogarnęłam swój wygląd i ubrałam się w codzienne ciuchy. Wychodząc krzyknęłam jeszcze wychodzę, i poszłam.
*
Stałam i marzłam pod domem Cami i nadal nikt nie otwierał, nie pdobne do niej, tak wyjechać bez słowa. W drodze do domu jeszcze zadzwoniłam do jej mamy, może pojechała ich odwiedzić w Irlandii czy coś.
-Halo? -Usłyszałam cichy kobiecy głos.
-Halo? -Usłyszałam cichy kobiecy głos.
Fajnie by było gdybyś dopisała dalsze zakończenie bądź losy :D
OdpowiedzUsuńhttp://stflrg.blogspot.com/
http://sylwiuszz.blogspot.com/