-Halo? -Usłyszałam cichy kobiecy głos w słuchawce.
-Dzieńdobry. Z tej strony Nadine, czy może Camila jest u pani w Irlandii? Nie odbiera telefonu i nie ma jej w domu, martwię się.
-Ja nic nie wiem. Może pojechała gdzieś ze swoim chłopakiem, ostatnio przez telefon wspomniała o jakimś wyjeździe.
-A jak się do pani odezwie to mogła by się pani ze mną skontaktować?
-Oczywiście, jak tylko zadzwoni to przekaże jej by zadzwoniła do ciebie.
-Dziękuję bardzo, dowidzenia.
-Dowidzenia kochana.
Bardzo lubiłam jej mamę, jak byłyśmy dziećmi przychodziłam tam codziennie, ona również mieszkała kiedyś w Londynie.
*tydzień później*
Z Harrym jest jak na razie dobrze. Tak jak wcześniej w sumie. Ale ja nadal nie dostałam żadnego powiadomienia od mojej przyjaciółki. Matka jej przyjechała tu do wyjaśnienia tej sprawy ponieważ zgłosiła zaginięcie na policję. Trzeba czekać, nic innego mi nie pozostało. Siedziałam sama w domu i sprzątałam trochę. Poczułam wibracje w kieszeni. Wiadomość. Wyciągnęłam telefon i szybko odczytałam treść.
"Ciało jest zdrowe, tylko serce już nie bije"
-Nieznane
Co to ma oznaczać? Śmierć? Serce już nie bije... Ja to już słyszałam. Wszystko mi się przypomniało. To kiedy siedziałam na szpitalnym korytarzu od kilku godzin czekając aż ktoś wyjdzie z sali i powie że wszystko jest dobrze. I ten wyczekany moment kiedy z bloku operacyjnego wyszedł lekarz i powiedział.
-Niestety, serce już nie bije.
To znaczyło nic innego niż śmierć. Ja byłam tego pewna lecz miałam w sobie jeszcze ten mały kawalątek nadziei. Zawsze trzeba ją mieć. No ale trudno, stało się. Znów te cholerne wspominania. Ile bym dała by nie pamiętać wielu rzeczy, tych które pamięta się najbardziej.
*
Stałam na balkonie paląc szluge i rozmyślając o wydarzeniach, o tych najgorszych i tych których żałuję. Tak bardzo chciałabym cofnąć czas i by żadne z tych zdarzeń nie miały miejsca.
-Znów to robisz? Obiecałaś... -Usłyszałam zawiedziony głos mojego Harrego za sobą. Wyrzuciłam niedopałek, gasząc go wcześniej o barierkę przede mną lecz nadal nie obróciłam się w jego stronę.
-Ludzie często coś obiecują, choć dobrze wiedzą że to się nie zmieni.
-A więc po co kłamałaś że nie będziesz?
-Ja nie chciałam, lecz jak każdy mam swoje powody.
-Nadi, ty ostatnio bardzo się zmieniłaś. Nie jesteś już taką wesołą Nadi która cieszy się z każdej chwili.
-Świat mnie zmienił. Chciałabym mieć w sobie tyle radości ile jeszcze nie dawno, naprawdę. Jestem już tylko wrakiem osoby którą byłam. Rozumiem że to znaczy że już nie chcesz być ze mną, przy mnie. Okej, odejdę tylko przysięgnij mi że będziesz szczęśliwy, znajdziesz inną pokochasz ją, założysz rodzinę a ona zawsze będzie taka radosna i dzieliła się tym szczęściem z tobą. -Nie potrafiłam powstrzymać już tych kilku łez, które po prostu pchały się by wyjść, ostatnio byłam na to za słaba. Może lepiej bym odeszła? Ale nie od niego, od wszystkiego, poszłabym do mamy. A przy Harrym byłabym duszą, pilnowała by nic mu się nie stało, by był szczęśliwy.
-Nigdy Nadine, nie potrafiłbym żyć bez ciebie, kocham cię bardzo mocno, jak nikogo innego i nie wyobrażam sobie być szczęśliwym bez ciebie. -Wtuliłam się w niego jak najmocniej. Jestem młoda ale coraz częściej myślę o śmierci, byłoby łatwiej. Ale nie mogę mu tego zrobić, za bardzo by go to zraniło a ja nie umiem patrzeć jak on cierpi.
-Jestem przy tobie i będę, rozumiesz? Nieważne czy będzie źle czy dobrze, ja będę zawsze. Obiecaj mi proszę że nie będziesz już palić, proszę.
-Obietnice ostatnio nam nie wychodzą, Harry nie chcę cię stracić, jesteś dla mnie wszystkim. A co do palenia to postaram się Ale nie mogę ci tego obiecać.
-Mam pomysł, wyjedźmy gdzieś, na jakiś czas. Daleko od wszystkiego i wszystkich. Odpoczniemy i gdy wrócimy znów będzie jak dawniej.
-Dobrze, przyda nam się -uśmiechnęłam się i wpiłam się w jego malinowe usta.
-Dzieńdobry. Z tej strony Nadine, czy może Camila jest u pani w Irlandii? Nie odbiera telefonu i nie ma jej w domu, martwię się.
-Ja nic nie wiem. Może pojechała gdzieś ze swoim chłopakiem, ostatnio przez telefon wspomniała o jakimś wyjeździe.
-A jak się do pani odezwie to mogła by się pani ze mną skontaktować?
-Oczywiście, jak tylko zadzwoni to przekaże jej by zadzwoniła do ciebie.
-Dziękuję bardzo, dowidzenia.
-Dowidzenia kochana.
Bardzo lubiłam jej mamę, jak byłyśmy dziećmi przychodziłam tam codziennie, ona również mieszkała kiedyś w Londynie.
*tydzień później*
Z Harrym jest jak na razie dobrze. Tak jak wcześniej w sumie. Ale ja nadal nie dostałam żadnego powiadomienia od mojej przyjaciółki. Matka jej przyjechała tu do wyjaśnienia tej sprawy ponieważ zgłosiła zaginięcie na policję. Trzeba czekać, nic innego mi nie pozostało. Siedziałam sama w domu i sprzątałam trochę. Poczułam wibracje w kieszeni. Wiadomość. Wyciągnęłam telefon i szybko odczytałam treść.
"Ciało jest zdrowe, tylko serce już nie bije"
-Nieznane
Co to ma oznaczać? Śmierć? Serce już nie bije... Ja to już słyszałam. Wszystko mi się przypomniało. To kiedy siedziałam na szpitalnym korytarzu od kilku godzin czekając aż ktoś wyjdzie z sali i powie że wszystko jest dobrze. I ten wyczekany moment kiedy z bloku operacyjnego wyszedł lekarz i powiedział.
-Niestety, serce już nie bije.
To znaczyło nic innego niż śmierć. Ja byłam tego pewna lecz miałam w sobie jeszcze ten mały kawalątek nadziei. Zawsze trzeba ją mieć. No ale trudno, stało się. Znów te cholerne wspominania. Ile bym dała by nie pamiętać wielu rzeczy, tych które pamięta się najbardziej.
*
Stałam na balkonie paląc szluge i rozmyślając o wydarzeniach, o tych najgorszych i tych których żałuję. Tak bardzo chciałabym cofnąć czas i by żadne z tych zdarzeń nie miały miejsca.
-Znów to robisz? Obiecałaś... -Usłyszałam zawiedziony głos mojego Harrego za sobą. Wyrzuciłam niedopałek, gasząc go wcześniej o barierkę przede mną lecz nadal nie obróciłam się w jego stronę.
-Ludzie często coś obiecują, choć dobrze wiedzą że to się nie zmieni.
-A więc po co kłamałaś że nie będziesz?
-Ja nie chciałam, lecz jak każdy mam swoje powody.
-Nadi, ty ostatnio bardzo się zmieniłaś. Nie jesteś już taką wesołą Nadi która cieszy się z każdej chwili.
-Świat mnie zmienił. Chciałabym mieć w sobie tyle radości ile jeszcze nie dawno, naprawdę. Jestem już tylko wrakiem osoby którą byłam. Rozumiem że to znaczy że już nie chcesz być ze mną, przy mnie. Okej, odejdę tylko przysięgnij mi że będziesz szczęśliwy, znajdziesz inną pokochasz ją, założysz rodzinę a ona zawsze będzie taka radosna i dzieliła się tym szczęściem z tobą. -Nie potrafiłam powstrzymać już tych kilku łez, które po prostu pchały się by wyjść, ostatnio byłam na to za słaba. Może lepiej bym odeszła? Ale nie od niego, od wszystkiego, poszłabym do mamy. A przy Harrym byłabym duszą, pilnowała by nic mu się nie stało, by był szczęśliwy.
-Nigdy Nadine, nie potrafiłbym żyć bez ciebie, kocham cię bardzo mocno, jak nikogo innego i nie wyobrażam sobie być szczęśliwym bez ciebie. -Wtuliłam się w niego jak najmocniej. Jestem młoda ale coraz częściej myślę o śmierci, byłoby łatwiej. Ale nie mogę mu tego zrobić, za bardzo by go to zraniło a ja nie umiem patrzeć jak on cierpi.
-Jestem przy tobie i będę, rozumiesz? Nieważne czy będzie źle czy dobrze, ja będę zawsze. Obiecaj mi proszę że nie będziesz już palić, proszę.
-Obietnice ostatnio nam nie wychodzą, Harry nie chcę cię stracić, jesteś dla mnie wszystkim. A co do palenia to postaram się Ale nie mogę ci tego obiecać.
-Mam pomysł, wyjedźmy gdzieś, na jakiś czas. Daleko od wszystkiego i wszystkich. Odpoczniemy i gdy wrócimy znów będzie jak dawniej.
-Dobrze, przyda nam się -uśmiechnęłam się i wpiłam się w jego malinowe usta.